Wklejam Wam dziś komentarz jednej z komentatorek ,która była
uprzejma udostępnićinformację jaką
otrzymała po wypełnieniu ankiety na portalu Women Help Women . Myślę ,że ta
informacja może Wam pomóc w rozwiązaniu waszego problemu .
INSTRUKCJA Z WOMEN HELP WOMEN
Przeczytaj uważnie te instrukcje przed zażyciem lekarstw.
Lekarstwa trzymaj w miejscu niedostępnym dla dzieci!
Zawartość paczki:
1 tabletka Mifepristone (200 mg)
6 tabletek Misoprostolu (200mcg)
Lekarstwa Mifepristone i Misoprostol są używane do
przerywania ciąży. Przed ich zażyciem powinnaś zrobić test ciążowy i badanie
USG, aby dowiedzieć się jak długo jesteś w ciąży lub wykryć ciążę pozamaciczną.
Ryzyko powikłań w przypadku aborcji medycznej jest podobne do ryzyka w
przypadku poronienia.
Aby przerwać ciążę, lekarstwa należy przyjąć w następujący
sposób:
Najpierw powinnaś połknąć 1 tabletkę Mifepristone. Lek ten
hamuje wytwarzanie progesteronu, hormonu odpowiedzialnego za utrzymanie ciąży.
Po 24 godzinach powinnaś umieścić 4 tabletki Misoprostolu
pod językiem i trzymać je tam przez przynajmniej 30 minut, aż tabletki się
rozpuszczą. Możesz połykać ślinę. Po 30 minutach możesz połknąć resztki
tabletek.
4 godziny po zażyciu pierwszej dawki Misoprostolu, umieść 2
pozostałe tabletki Misoprostolu pod językiem. Ponownie trzymaj je pod językiem
przez 30 minut, aż tabletki się rozpuszczą. Po 30 minutach możesz połknąć
pozostałości tabletek. Dwie ostatanie tableteki są bardzo ważne, aby zapewnić
całkowitą aborcję i powinnaś zażyć je, nawet jeśli krwawienie pojawi się już po
pierwszej dawce lekarstwa.
Normalne efekty uboczne działania lekarstw:
Możesz dostać bolesnych skurczy, nudności, możesz wymiotować
i dostać rozwolnienia. Krwawienie z pochwy będzie bardziej obfite niż podczas
normalnej miesiączki. Możesz przyjąć środki przeciwbólowe, aby złagodzić ból.
Często we krwi znajdują się skrzepy. Gdy aborcja jest zakończona i kompletna,
krwawienie i skurcze słabną.
Używaj podpasek, a nie tamponów.
Krwawienie będzie trwać około 2 tygodni, ale możliwe, że
będziesz krwawić krócej lub dłużej. Normalna miesiączka zwykle powraca po 4-6
tygodniach.
Krwawienie i ból nie zawsze oznaczają, że aborcja się
powiodła i że była całkowita. Jedynym sposobem na upewnienie się, że nie jesteś
już w ciąży, jest wykonanie badania ultrasonograficznego (USG) 10 dni po
zażyciu lekarstw albo wykonanie testu ciążowego nie wcześniej niż 3 tygodnie po
przyjęciu lekarstw.
Macica oczyszcza się stopniowo przez ok. 1-3 tygodnie po
zażyciu lekarstw, więc lekkie krwawienie jest normalne przez ten czas. NIE ma
potrzeby dodatkowej interwencji chirurgicznej (np. łyżeczkowania), jeśli nie masz
niepokojących objawów jak silne krwawienie, utrzymujący się ból, gorączka czy
wydzielina z pochwy o nieprzyjemnym zapachu lub dziwnej konsystencji.
Test ciążowy może być wykonany po 3 tygodniach od aborcji
medycznej. Czasami testy ciążowe mają wynik pozytywny nawet po 3 tygodniach,
gdyż hormony ciążowe nadal obecne są we krwi. W takim wypadku radzimy powtórzyć
test po kilku dniach lub wykonać badanie USG.
*****
PS; Pod etykietą tabletki z Women on Web i Women Help Women będą
pojawiały się artykuły opisujące tabletki, które można kupić na stronach
powyższych Fundacji. Artykuły te nie będą podpinane pod etykietę Aborcja domowe sposoby, mimo że można
je zaliczyć do sposobów domowych na aborcje.Są one bardziej skuteczne od zwykłych domowych sposobów takich jak zioła
i witaminy. Można usunąć tymi tabletkami ciąże bardziej zaawansowaną, dlatego na
tym blogu oddzielimy te tabletki od innych mniej skutecznych domowych sposobów.
Piosenkarka Natalia Przybysz przyznała się publicznie do
dokonania aborcji i doznaniu wielkiej ulgi po wykonaniu tego zabiegu.Wklejam Wam cały wywiad, jakiego udzieliła. Co
prawda większość z Was niestety jest pozbawiona opieki lekarskiej i wsparcia,
ale myślę, że ten wywiad podniesie Was na duchu.
Nie jesteście same i mimo że
pro life krzyczy i wrzeszczy NIE ROBICIE NIECZEGO ZŁEGO, MACIE DO TAKIEJ
DECYZJI PRAWO i nie możecie dawać się stłamsić jakimś nawiedzonym psychopatom i
ich dyktaturze płodów.Podobno, co 4
kobieta w Polsce dokonała aborcji, więc jak widzicie nie jesteście pierwsze i
nie będziecie ostatnie.
Nie wolno dać
sobie wmówić prolajfowych kłamstw typu zabijanie nienarodzonych dzieci (płód to
nie dziecko) i innych tego typu bzdur. Należy ignorować te prolajfowe
kretyństwa i konsekwentnie robić swoje.A teraz obiecany wywiad;
W Czarny Poniedziałek kobiety i dziewczyny spontanicznie
chwytały za megafon, by podzielić się z tłumem historiami – swoimi, swoich
przyjaciółek, ciotek, mam. Jaką historię ty opowiadasz w „Przez sen”?
To historia o aborcji. I o uczuciach. O wpadce. Trafiła się
ludziom dorosłym, rodzicom dwójki dzieci, którzy już mają jakąś wizję swojego
życia. Ich historia po tych wielu latach razem zaczyna się jakoś kleić,
zgadzać, jest im dobrze. Nie zawsze jest kolorowo, bo każda rodzina ma swoje
trudne momenty, ale ogólnie jest im dobrze. Nie chcą teraz niczego zmieniać,
zaczynać od początku.
Śpiewasz: Znaleźli
lek, który nazywa się „nie”.
Podejmują decyzję, że nie wchodzą w tę nową historię. Nie
chcą bezwładnie unosić się w życiu tylko na tym, co przynosi los. Zależy im też
na jakości tego życia, które już mają. Nie chcą wracać do pieluch. Nie chcą
szukać większego mieszkania teraz. 60 metrów kwadratowych ze wszystkimi
książkami i zabawkami dzieci jest trochę ciasne, ale jest OK.
Ciąża i każde następne dziecko uczą po raz kolejny, czym
jest rodzicielstwo i że tym bardziej człowiek powinien świadomie podejmować tę
decyzję. Rozpoczyna się próba zawalczenia o życie tych czterech osób
Wchodzą więc na tę drogę i od razu zaczynają się różne
wertepy związane z podziemiem aborcyjnym – dewastujące psychicznie i fizycznie.
Na początku są tabletki.
Jakie ?
Tabletki na wrzody, cytotec, bardzo silne. Ona trafia do
lekarza. Lekarz mówi: „Nic nie mogę zrobić, ale jeśli uda się pani kupić takie
tabletki, to wtedy możemy porozmawiać”. I okazuje się, że wystarczy pójść do
internisty i powiedzieć, że lekarz wyjechał, a ma się wrzody i potrzebuje się
tych tabletek, więc dostaje się je na luzie. Pojawia się poczucie wstępnego
zwycięstwa. Ona zjada te tabletki przez dwa tygodnie, coraz więcej, zgodnie z
zaleceniem lekarza, który powtarza tylko: „Jeszcze, jeszcze, jeść, jeść”.
Zazwyczaj te tabletki działają szybko, ale w przypadku tej dziewczyny nie –
jest jak sejf, jak forteca. Jest wykończona, dostaje dreszczy, gorączki, boi
się, bo ma poczucie nieodwracalności procesu, który już się zaczął, ale trwa
zdecydowanie za długo. W końcu zjada ostatnią, 42. tabletkę. Myślała, że ma
taki wrażliwy organizm, bo dostaje migreny po kawie. Tymczasem nic się nie
dzieje poza tym, że czuje się fatalnie pod każdym względem – telepie nią gorączka,
jest jak naćpana. Wraca do swojego lekarza i on mówi, że nic nie poradzi i że
może trzeba gdzieś wyjechać.
Jedzie na Słowację.
Trafia do kliniki na granicy z Polską, dokąd jedzie busem z
Krakowa. Płaci tysiąc złotych. Zbiórka jest o pierwszej w nocy, są inne
pasażerki, niektóre same, niektóre z partnerami, i bardzo miła pani, która się
nimi zaopiekuje. Wiezie je do kliniki i opowiada różne historie.
Jakie?
O rodzicach, którzy są wierzący, ale wiozą tam swoje córki.
O kobiecie, która miała 60 lat i myślała, że ma menopauzę. O innych, które jadą
za późno – ale jadą zdesperowane. A wiesz, skąd to radosne „hej, hej!” w
piosence? To taki słowacki akcent. Bo tam się tak mówi na OK. Włóż kapcie, hej?
Umyj się i włóż piżamkę, hej? Człowiek chwyta się tego „hej”, tej życzliwości
pań, które ci pomogą, rozumieją cię i ci współczują.
Jak to wygląda dalej?
Przyjeżdża się rano. Należy napisać, że podczas ciąży miałaś
krwawienie i zgadzasz się na oczyszczenie wnętrza twojej macicy. Dajesz badanie
z grupą krwi.
Co ta dziewczyna
myśli, czuje?
Ta dziewczyna? Że jest w dobrych rękach. Jest czysto, miło,
ciepło. Opieka jest profesjonalna. To dobrze zorganizowana sytuacja, która daje
poczucie bezpieczeństwa. Kładzie się do łóżka. Przychodzi anestezjolog, ona
podaje rękę, zasypia. Po pięciu minutach budzi się na sali, pod kołdrą, jej
chłopak jest koło niej. Wszystko trwało pięć minut. Pięć minut.
I nagle przychodzi taki wielki oddech. Największy wydech
świata.
Czuje ulgę?
No, ta dziewczyna... To znaczy ja. Czuję wielką ulgę. Nagle
cieszysz się wszystkim w swoim życiu, tym, co masz. Robisz postanowienia, jakby
był Nowy Rok – że teraz zrobisz to i tamto. To najbardziej uskrzydlające
przebudzenie. Pięć minut – i masz z powrotem swoje życie.
Kiedy miałaś zabieg?
Przed świętami Bożego Narodzenia. W grudniu. Prawie rok
temu. Ja naprawdę nie chciałam tego dziecka. Nie widziałam się znów w
pieleszach domowych, w pieluchach. Mój narzeczony jest wspaniałym ojcem i
cudownie zajmuje się naszymi dziećmi, ale nie chciałam mu już tego dokładać. Ja
bardzo często wyjeżdżam, taką mam pracę, koncertuję, często nie ma mnie w domu.
Z dwójką dzieci nie jest łatwo, ale jest cudownie i chciałam, żeby tak
pozostało. Te dzieci, które mam, też potrzebują uwagi, czegoś więcej niż tylko
jedzenia i bycia transportowanym z miejsca na miejsce.
Nie musisz się
tłumaczyć.
No właśnie, całe to tłumaczenie jest słabe. Po co? Po co
przyprowadzać na ten świat niechciane dzieci?
Nie chcę się z tego tłumaczyć, ale chcę o tym opowiedzieć,
bo nikt o tym nie mówi. I ta samotność jest straszna. Czułam się, jakbym była
jedyną kobietą w Polsce, która kiedykolwiek to zrobiła – ja i te trzy
dziewczyny, które siedziały ze mną w busie jadącym na Słowację.
Piszesz: „W Rok
Miłosierdzia święta w więzieniu spędzam”.
Wtedy, kiedy pisałam ten refren, pojawiła się pierwsza
propozycja tego, by penalizować kobiety za aborcję.
Po wszystkim bardzo dużo chorowałam, ciągnęły się za mną
infekcje, te 42 tabletki strasznie skotłowały cały mój organizm, miałam anemię,
przyplątało mi się zapalenie oskrzeli, które trwało trzy miesiące. Chodziłam,
kasłałam i umierałam z przemęczenia. W pewnym momencie trafiłam do starszego
lekarza, któremu powiedziałam, jak to się stało, że doprowadziłam się do
takiego stanu. Powiedział: „Teraz jest Rok Miłosierdzia, proszę iść do
kościoła, wyspowiadać się i to przejdzie”. Nawet sobie pomyślałam: kurczę,
zrobię taki eksperyment. Ale bliscy mnie powstrzymali, powiedzieli, żebym tego
nie robiła, że przeżyję traumę przy konfesjonale.
Czyli zamiast
konfesjonału – scena.
Już podczas pisania piosenek na płytę „Prąd” otworzył mi się
jakiś czakram uzdrowicielski i widzę, że działa to nie tylko na moje problemy.
Ta piosenka bardzo mi pomaga. Pierwszy raz śpiewałam ją w Opolu, dwa tygodnie
temu, na festiwalu filmowym w Centrum Piosenki Opolskiej, i przypomniałam
sobie, że w tym samym miejscu rok temu śpiewałam po zażyciu tych tabletek, nie
mając pojęcia, co ze mną będzie. Brałam je pod język, drętwiała mi cała buzia i
śpiewałam koncert naćpana, nie wiedząc, jak zadziałają, kiedy będę na scenie.
I teraz znów stałam na tej samej scenie i mną telepało z
emocji, bo czułam, że coś ze mnie wychodzi. I że zaraz się poryczę.
Skąd te łzy?
No stąd, że tylko ja o tym mówię. Żyjemy w rzeczywistości, w
której wszyscy udają, że to się nie dzieje. Każda kobieta jest z tym sama. To
złe uczucie. Więc ja chcę to teraz powiedzieć na głos. Oczywiście boję się
trochę, bo jedyną osobą, którą kojarzę z tego, że powiedziała o aborcji, jest
Maria Czubaszek, już bezpieczna w niebie. A ja jeszcze muszę pożyć trochę i
chciałabym żyć w tym kraju, który kocham, którego język uwielbiam.
Boję się, że już na zawsze będę rozszyfrowana z tą moją
piosenką i wyjdę z tej tzw. strefy komfortu, w której jestem sobie taka
apolityczna i po prostu śpiewam sobie, a piosenkę mą niesie wiatr. Ale ostatnio
widziałam dokument „What Happened Miss Simone” o królowej wokalistek Ninie
Simone, która była bardzo zaangażowana politycznie i społecznie, i widziałam,
jak potężnym narzędziem może być muzyka.
Następuje taki moment we mnie, że czuję się jak dorosły
człowiek i nie chcę już śpiewać o wysyłaniu pozytywnej energii, ciepła i
klaskaniu na dwa. Że słowa „siła sióstr” nabierają nowego znaczenia
Do tej pory lubiłam śpiewać wieloznacznie, ale rząd tego
kraju doprowadził mnie do mocnego wkurwu i czuję, że powinnam zaśpiewać
dosłownie. To jest moment z mojej piosenki „Miód”, że wolę mówić prawdę lub
nic.
Na marginesie, piosenka „Nazywam się niebo” też ma swoją
oryginalną interpretację, moją, o której nie mówię za wiele, ale pisałam ją
jako piosenkę o kobiecie, która jest stworzona do tego, by mieć przyjemność
podczas seksu, bo może mieć dużo orgazmów, a mężczyzna zasypia, cześć, pa!
No właśnie, ten seks,
ta przyjemność. Cała historia zaczyna się od tego, że niestety, jest obarczony
niebezpieczeństwem zajścia w ciążę.
Tak. I skoro jest dla nas niebezpieczny, bo antykoncepcja
może nie zadziałać i skończymy w więzieniu, to może jeszcze w ramach protestu
powinnyśmy zrobić taki strajk jak kobiety w Liberii w 2003 roku, które odmówiły
seksu mężczyznom, by zakończyć wojnę domową.
Co chciałabyś dać
kobietom tą piosenką?
Chciałabym, żeby kobiety przemówiły swoim głosem. Żeby
zaczęły mówić o tym doświadczeniu. Tak jak w latach 60. przemówiły Amerykanki.
A potem w latach 70. Francuzki. To doświadczenie istnieje, jest częścią
kobiecego życia. To indywidualna sprawa i każda kobieta powinna móc zadecydować
o tym sama – czy chce urodzić, czy nie. A to, jak do tego potem podchodzimy,
czy to był problem, czy nie, to też nasza sprawa – jakie ceremonie będziemy
chciały odprawiać, by sobie z tym poradzić. To nie sprawa mężczyzn w rządzie i
w Kościele.
Dlaczego nie może być normalnie, bezpiecznie, jak na
Słowacji. A nie tak, że trujesz się w podziemiu. Ja, która przecież mam
pieniądze, dostęp do informacji, padłam ofiarą tego systemu i dałam się
zmasakrować psychicznie i fizycznie.
A kobieta, która nie ma pieniędzy? Jak ona ma sobie z tym
poradzić?
Gdy urodziłam drugie dziecko, leżałam w sali z trzema
kobietami. Jedna z nich urodziła piąte dziecko. Karmiła je cały dzień i ciągle
dzwonił do niej telefon. Jej mąż nie przyszedł do szpitala, bo zajmował się
czwórką dzieci w domu, a ona cały czas odbierała telefony od niego i
odpowiadała na pytania, gdzie co jest w domu – gdzie są skarpetki, gdzie jest
mleko. W końcu nie wytrzymała i mówi: „Słuchaj, właśnie urodziłam, czy ja mogę
mieć pięć minut wolnego?”.
To jest życie,
którego nie chciałaś?
Nie teraz. Możliwe, że kiedyś jeszcze zdecyduję się na
dziecko. Ale przecież to nie musi być dziecko, które urodzę sama, nie wszystko
przecież musi się wydarzyć w moim łonie. Nie wiem. Mam prawo się zastanowić.
Wybrać. Perspektywa słowacka daje mi poczucie, że moje życie jest dobre, choć w
ramach tego życia codziennie są różne problemy. To doświadczenie daje mi
poczucie obrania kursu, może nie trzymam steru, ale przynajmniej wiem, którym
halsem płynę.
Ludzie powiedzą, że
trzeba było uważać.
Wpadki się zdarzają. Kalendarzyki małżeńskie można źle
skalkulować. Źle ocenić śluz. Antykoncepcja zawodzi. Prezerwatywy pękają. A
ludzie się kochają. I myślę, że to dobrze, że po dziesięciu latach nadal zdarza
się, że ciało mówi do drugiego ciała: hej, kochajmy się przez sen. To szalone i
nieracjonalne, ale przecież jest wyrazem bliskości. Czyli to raczej piękne, że
jest jakiś ogień. Przecież nie powinniśmy z tego rezygnować.
W piosence śpiewasz o
ciele, które jest domem, i o duszy, która jest w nim gościem.
Bo jest we mnie to pytanie – czy tam była dusza, czy nie.
Ale nawet jeśli tak, to jest ona gościem, który mnie odwiedza i który mnie
opuszcza. I mam prawo jej powiedzieć „cześć!”, bo to mój dom. Nie zawsze się
godzimy na wszystkich gości, żeby zostali na noc.
Myślę, że to, że mówię „nie”, to również ważne
doświadczenie, które buduje mnie jako kobietę. Bo kobiety w Polsce, w
społeczeństwie patriarchalnym, nie są nauczone mówienia „nie” różnym rzeczom.
Nie potrafią odmówić. Nie potrafią odmówić stosunku, odmówić ręki, odmówić
obsługi.
Najpierw myślisz, że staniesz się kobietą, jak będziesz
miała pierwszy seks. Potem myślisz – że jak urodziłaś dziecko. Ale później chcę
mieć jeszcze świadomość, że zawalczyłam o siebie w tym życiu... To też jest
bodziec do tego, żeby poczuć się kobietą. Kobietą, która decyduje o sobie.
Natalia Przybysz (ur.
1983) – piosenkarka i autorka tekstów. Z siostrą Pauliną założyły zespół
Sistars, którego płyta „Siła sióstr” (2003) stała się bestsellerem. Jej solowy
album „Prąd” (2014) zdobył dwa Fryderyki.
; Źródło Wywiad z Natalią Przybysz
Nie pozwólmy, aby nasze lęki powstrzymały Nas od realizacji
naszych nadziei. J. F. Kennedy.
3 października 2016 roku odbył się w całej Polsce, ale także
na świecie, bo i kobiety z całej Europy nas poparły marsz, protest kobiet
zwanym czarnym poniedziałkiem. Wszystkie kobiety i niektórzy mężczyźni protestowały przeciwko
obrzydliwemu projektowi ustawy komitetu Stop aborcji, który zakładał karanie
kobiet więzieniem za poronienie a w praktyce uniemożliwienie ratowanie życia kobiety
kosztem płodu.
Ta barbarzyńska ustawa po czarnym niemal 6 milionowym proteście
(tak pisał Washington Post) została odrzucona. Kobiety wygrały tą bitwę ,ale
niestety to jeszcze nie koniec .
Teraz trzeba walczyć o to, aby ten pseudo kompromis,
który uwłacza kobietom został zlikwidowany, aby kobiety mogły o sobie decydować
tak jak jest w cywilizowanych krajach, aby każda kobieta mogła spokojnie w normalnym
przyjaznym dla niej środowisku dokonać aborcji na życzenie.
Chciałabym, aby takie strony jak ta nie musiały istnieć, lub
były traktowane jak ciekawostka historyczna a nie jak ostatnia deska ratunku…
Dlatego popieram i uczestniczę w czarnych protestach i w Waszym interesie leży popieranie tego
protestu na różne sposoby oraz w miarę możliwości uczestniczenie w nich. Jeśli
same nie zawalczymy o siebie nikt za nas tego nie zrobi. Same musimy
kształtować swój los. !
Następny Ogólnopolski Strajk Kobiet Runda II. Ten rząd dalej
nie pójdzie” - odbędzie się 24 października, o godz. 16 w centralnych miejscach
polskich miast. Ja na pewno tam będę..
Ps; Z powodu kłopotów technicznych bloga ta notka pojawiła
się ze sporym opóźnieniem .Mam nadzieję ,że te kłopoty się nie powtórzą ;-)